wtorek, 21 lutego 2012

Dzień 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18



 Dzień 12, 13, 14 Środa 15.02, czwartek 16.02, piątek 17.02
Nasz domek na Ko Lipe
Mamy dość duży poślizg z wpisami, ale wynika to z braku czasu i sił. Poza tym na Ko Lipe było głównie plażowanie i relaks, więc nie bardzo wiem, co mielibyśmy pisać. Podsumowując pobyt na wyspie Ko Lipe był bardzo udany, mieliśmy okazję wypocząć, poopalać się i popływać. Wieczory spędzaliśmy głównie na plaży w miłym towarzystwie. Polecamy nasz ośrodek Mountain Resort ze względu na ładną plażę, piękne widoki i brak tłumów.
Nasza plaża na Ko Lipe 

W drodze na Langkawi
W piątek około 16.30 musieliśmy opuścić wyspę. Popłynęliśmy łodzią motorową do Malezji na wyspę Langkawi, skąd około 24.00 czasu malezyjskiego polecieliśmy samolotem do Kuala Lumpur (lot trwał prawie godzinę). Do hostelu Irsia B&B dotarliśmy z lotniska około 2.00 w nocy. Hostel usytuowany jest w centrum Kuala Lumpur przy Times Square. Nie mamy tu luksusów. Po Tajlandii trochę nas zdołowały pokoje bez okien, straszny zaduch, z którym próbujemy walczyć, jedni za pomocą klimatyzacji inni za pomocą wiatraków. My mamy klimatyzację, która jednak po jakimś czasie chłodzenia zaczyna tylko hałasować zraszać nasze łóżko wodą i nie spełnia swojej funkcji. Łazienki są na korytarzu. Ogólnie jest czysto i można się przyzwyczaić do niezbyt komfortowych warunków, jednak traktujemy to miejsce tylko i wyłącznie jako dobrą bazę wypadową do różnych ważnych punktów w mieście i jako miejsce, gdzie tylko i wyłącznie trzeba przetrwać noc, żeby po całym dniu zwiedzania wrócić znów na regenerację.

Dzień 15, 16, 17 sobota 18.02, niedziela 19.02 poniedziałek  20.02
Nasz hostel Irsia BnB
Sobotę i niedzielę spędziliśmy bardzo przyjemnie. W sobotę niestety padało, co prawda przelotnie, jednak kilka razy deszcz pokrzyżował nam plany. Na całe szczęście nadal było ciepło. Mimo deszczu ruszyliśmy przed południem. Postanowiliśmy skorzystać z autobusów, które są czymś w rodzaju autobusów wycieczkowych, które przyjeżdżają co pół godziny i mają przystanki przy głównych atrakcjach Kuala Lumpur. Bilet na ten środek transportu kosztuje 38 ringitów malezyjskich, a więc około 38 złotych. Pierwszym naszym przystankiem było Little India, ulica wzdłuż której znajdują się sklepy, restauracje hinduskie. Było kolorowo, głośno i można było poczuć mieszankę różnych zapachów kadzidełek oraz hinduskich potraw. Następnie zatrzymaliśmy się przy pałacu królewskim, pod którym można było zrobić kilka zdjęć. Kolejnym punktem było Lake Garden, gdzie część chciała wybrać się do parku ptaków, my zastanawialiśmy się nad parkiem orchidei, jednak deszcz skutecznie nas zniechęcił i postanowiliśmy jechać dalej. Kolejnym przystankiem był Meczet Narodowy, gdzie musieliśmy założyć  stroje zakrywające ciało (trudno mi znaleźć odpowiednią nazwę do tego właśnie stroju)w kolorze fioletowym a dziewczyny dodatkowo musiały założyć hidżaby, czyli coś w rodzaju chustki zakrywającej głowę i włosy. Oczywiści e chodziliśmy na boso. Pobyt w meczecie był dla nas bardzo ciekawym doświadczeniem. Daria, Hanka i ja dostałyśmy Koran po angielsku, Hanka i ja upomniałyśmy się same, a ja dostałam nawet z dedykacją. Będąc w środku rozmawiał z nami, a właściwie zaczął przemawiać do nas człowiek, który być może był imamem. Było to bardzo przekonujące i hipnotyzujące.
W Meczecie Narodowym
Tłumaczył nam, co i jak w islamie (oczywiście bardzo ogólnie). Po meczecie dotarliśmy do Placu Niepodległości, gdzie w 1957 Malezja wywiesiła swoją flagę na miejsce flagi brytyjskiej. Maszt, gdzie wisi flaga jest najwyższym tego typu masztem na świecie. W okolicy placu znajduje się  Sultan Abdul Samad Building. Chcieliśmy odwiedzić jeszcze Meczet Jamek, który jest mniejszy od meczetu narodowego, jednak niestety było już po czasie kiedy turyści mogli wejść do niego. Następnym punktem były słynne wieże Petronas Towers, które są wizytówką Kuala Lumpur. Wieże mają wysokość 452 metry . Podziwialiśmy je najpierw za dnia, potem poszliśmy do centrum handlowego, które znajduje się w kompleksie pod wieżami, tam coś zjedliśmy i gdy już było ciemno wyszliśmy od drugiej strony (z drugiej strony znajduje się park z fontannami), skąd zrobiliśmy sobie zdjęcia oświetlonych wież. Muszę przyznać, że bardzo nam się to miejsce podobało. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do hostelu, posiedzieliśmy przed hotelem do 1.00 i poszliśmy spać do swojej celiJ Po tym jednym dniu dotarło do nas, że Kuala Lumpur to ogromne i nowoczesne miasto.
My pod Petronas Towers
Pod względem wyskokich budynków i bardzo dobrze rozwiniętej infrastruktury drogowej przypomina bardzo Amerykę. Centra handlowe są bardzo eleganckie, ceny są wysokie, szczególnie jeśli porównamy je do cen w Tajlandii. Angielski jest tutaj drugim językiem, a więc nie ma problemów z komunikacją tak, jak to było w Tajlandii.
Kasia z papugą

Niedzielę spędziliśmy również aktywnie. Rozdzieliliśmy się, ponieważ Daria i Tomek chcieli wjechać na wieże Petronas, my razem z Martą i Piotrkiem pojechaliśmy ponownie do Lake Garden, aby zobaczyć to, czego nie zobaczyliśmy dzień wcześniej ze względu na deszcz. W niedzielę było słonecznie i przyjemnie. Ania i Hania stanowiły 3 grupę. W Lake Graden poszliśmy do parku Ptaków (reklamują się, że są największym na świecie parkiem ptaków z wolnym wybiegiem), gdzie wejście kosztowało 48 ringitów, nie mało, jednak cieszyliśmy się, że jednak  się zdecydowaliśmy.  Ptaki przechadzały się lub przelatywały wokół nas ,  były tam m.in. papugi, strusie, pawie, sowy, orły i wiele innych gatunków ptaków, których nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć. Pogoda dopisała, więc tym bardziej jesteśmy zadowoleni z naszej decyzji. Po ptakach poszliśmy do ogrodu orchidei, było ciekawie, jednak bez specjalnego szału.  Następnym naszym przystankiem była wieża telewizyjna  KL Menara Tower (wys. 335m, a z anteną 421m), pod którą umówiliśmy się z resztą ekipy. Na wieżę wjechaliśmy około 18.30, specjalnie zaplanowaliśmy taki czas, żeby móc podziwiać miasto za dnia oraz wtedy, gdy już zrobi się ciemno. Widoki były imponujące, mogliśmy tym razem z góry,  zobaczyć jak rozległe i zróżnicowane jest Kuala Lumpur. Po dość długiej wizycie na wieży dotarliśmy do China Town, gdzie spędziliśmy ponad godzinę przebijając się przez stragany, gdzie co jakiś czas ktoś chciał nam coś sprzedać. Było to bardzo denerwujące, ale jednocześnie wiedzieliśmy, że jest to również punkt, do którego trzeba dotrzeć w  tym właśnie mieście.
Batu Caves
Do domu wróciliśmy pieszo, byliśmy padnięci, po drodze spotkaliśmy kilka szczurów i karaluchów. Tak to już jest w zaułkach wielkich i nowoczesnych miast. Trzeba też jednak przyznać, że cały czas czuliśmy się bezpiecznie i nie mieliśmy obaw aby spacerować w nocy po ulicach Kuala Lumpur. Oczywiście wieczór zakończyliśmy towarzysko przed naszym motelem i około 2.00 udaliśmy się na spoczynek pełni niepokoju i ambitnych planów na dzień następny. Chcieliśmy jechać do miasta Malakka, właściwie głównie Marta i Piotrek, Wojtek i ja łamaliśmy się, my bardziej myśleliśmy o Batu Caves. Postanowiliśmy podjąć decyzję rano. Ja i Wojtek  nie wstaliśmy, Marta i Piotrek owszem, jednak z różnych względów nie pojechali. Tego dnia podzieliliśmy się na dwie grupy. My razem z Martą i Piotrkiem pojechaliśmy do Batu Caves, a druga część ekipy pojechała do Parku Ptaków. Batu Caves to jaskinie, w których znajduje się centrum pielgrzymek miejscowych hinduistów. Żeby dojść do Jaskini Katedralnej trzeba pokonać 272 schody, na których co jakiś czas pojawia się mnóstwo małp zaczepiających turystów (lub odwrotnie). W sumie nie żałujemy, że tam pojechaliśmy, jednak trochę się zawiedliśmy śmieciami, brudem i nieprzyjemnymi zapachami, które były tam wszechobecne. Jaskinie, skały, roślinność same w sobie były przepiękne, jednak nieporządek jaki tam panował wraz z kiczowatymi figurkami pozostawiły pewien niedosyt. Warto tu też wspomnieć, że cała wycieczka kosztowała nas w sumie z dworca centralnego i z powrotem 4 Ringity na osobę. Dzięki tej wycieczce użyliśmy kolejnej formy komunikacji (która jest w stolicy Malezji bardzo rozwinięta), czyli pociągu. I tutaj jedna ciekawostka – w każdym składzie znajduje się jeden wagon, który jest przeznaczony tylko dla kobiet. Jest on specjalnie oznaczony i mężczyźni mają zakaz wstępu do niego. Po Batu Caves udaliśmy się do ponownie do China Town oraz do Central Market, gdzie znajdują się sklepy z przeróżnymi pamiątkami i miejscowymi pierdółkami. Było tam bardzo przyjemnie i kupiliśmy to i owo.  Potem jedzenie u Hindusa i powrót do hostelu, tym razem kolejką Monorail. Wieczorkiem piwko przed hotelem i tak zakończył się ostatni dzień w Kuala Lumpur.

Dzień 18, 21.02

Nie wiem, jak inni, ale my już trochę cieszymy się z powrotu do domu. Tęsknimy już za rodziną, jedzeniem i wygodami, które mamy u siebie (ale nie za pogodą i chłodami!). Około 10.30 ruszyliśmy z hostelu na lotnisko. O 14.50 wylot do Londynu. Polecimy około 14 godzin. W Londynie spędzimy całą noc, tj. od 21.00 do 8.40 następnego dnia, skąd wracamy już do Polski, do Krakowa.  Podsumowując, były to bardzo miłe wakacje, byliśmy w stanie się wyluzować i zapomnieć o pracy oraz o codzienności, a to chyba już duży sukces. Poza tym spędziliśmy niezapomniane chwile z naszymi znajomymi oraz z naszymi nowymi znajomymi, Martą i Piotrkiem, których bardzo polubiliśmy. Chwile spędzone z Nimi były bardzo przyjemne i mamy nadzieję na spotkanie już wkrótce!!! Nasze wakacje były dość bierne, jednak w tej bierności było wiele przygód, różnorodności, zmian i przyjemności. To było coś w rodzaju kompromisu pomiędzy leżeniem na plaży oraz doświadczaniem nowych rzeczy. Nie udało nam się prowadzić bloga regularnie tak, jak to miało miejsce w Stanach, ale przy tak dużej grupie ciężko znaleźć chwilę, poza tym szkoda się alienować. Pobyt w Kuala Lumpur trochę ułatwił nam powrót do Polski. Troszkę nas to miasto przytłoczyło i sprawiło, że zapomnieliśmy o urokach Ao Nang i Ko Lipe w Tajlandii. Polecamy południową Tajlandię!!! Jeśli ktoś chce się poczuć jak w raju Tajlandia będzie w sam raz.

Krótkie podsumowanie:

Trasa: Kraków -> Paryż -> Kuala Lumpur -> Krabi -> Ko Lipe -> Langkawi -> Kuala Lumpur -> Londyn -> Kraków

Lotniska: Kraków Balice, Paryż de Gaulle, Paryż Orly, Kuala Lumpur LCCT, Krabi, Langkawi, Londyn Gatwick (zdecydowanie najwygodniejsze spanie na tym ostatnim!)




Środki transportu: samochód, samolot, pociąg, metro, łódź długoogonowa, łódź motorowa, tuk tuk, skuter, nogi J
Noclegi: Hipotel Paryż, Lotnisko Orly Paryż, Green View Resort Ao Nang, Mountain Resort Ko Lipe, Irsia BnB Kuala Lumpur, Lotnisko Gatwick Londyn

Czas:  3–22 luty 2012

Uczestnicy: Daria, Tomek, Hania, Ania, Marta, Piotrek i my


Czytelnikom dziękujemy za uwagę i serdecznie pozdrawiamyJ


Kasia i Wojtek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz